YAMAHA TDM 900

     :-) Tak, dokładnie taką mam minę, jak pomyślę, że za chwilę idę do garażu i znowu gdzieś na niej pojadę. Nieważne, czy ma to być jakiś konkretny wyjazd, mała przejażdżka po okolicy (one, za sprawą tego motocykla, potrafią się przerodzić w takie po 600-700 km), czy nawet zaledwie załatwienie jakiś spraw na mieście. Ten motocykl nadaje się idealnie do wszystkich wymienionych sytuacji. Moja TDM'ka trafiła do mnie wiosną 2007, mając wtedy na karku niespełna 27 000 km. Obecnie ma ona najechane 150 000 km więc myślę, że mogę o niej już coś powiedzieć.

     Decyzja o zmianie motocykla z choppera – kiedyś jedyna droga, która wydawała mi się słuszna jeśli chodzi o motocykle – zapadła podczas przejazdu YAMAHĄ MAXIM X 750 z Ustrzyk Górnych do Wołosatego w 2003 roku, gdzie zarówno ja, jak i pasażerka prawie pogubiliśmy zęby. Nie chodziło o żaden offroad, tylko naprawdę dziurawy asfalt (obecnie jest w tym miejscu lepszy). Podczas tej przejażdżki pojawiła się myśl, że chciałbym dojeżdżać w takie miejsca bez obawy, że motocykl rozleci się na kawałki. Wracając na chwilę do MAXIM X, to był to naprawdę świetny motocykl i sprzedałem ją tylko dlatego, że nie miałem możliwości jednoczesnego posiadania dwóch sprzętów.

     Pod uwagę brałem TRANSALPA, AFRICĘ TWIN, VARADERO, XTZ SUPERTENERE, DL 1000 i jeszcze kilka innych modeli określanych jako tzw. turystyczne enduro. Brałem oczywiście pod uwagę również TDM 900, jak i poprzedni model 850 4TX. Po odpowiedzeniu sobie na szereg pytań, z których najważniejsze brzmiało: do czego służyć ma ten motocykl? Wybór padł na TDM 900 głównie dlatego, że zależało mi na sprzęcie, którym można jeździć po słabych drogach, ale łączącym to z możliwością komfortowego podróżowania również po autostradach. Z tego względu odpadła ta część konkurencji, która mimo że lepiej nadaje się na szutry itp., to jednak, po przesiadce z MAXIM X, mogłaby okazać się troszeczkę za słaba na odcinkach dobrego asfaltu. Inni konkurenci odpadali po bezpośrednich przymiarkach. Nie bez wpływu pozostało też przywiązanie do marki. Decyzja zapadła :-)

     TDM 900 potwierdziła wszystkie swoje zalety, o których czytałem, a także usłyszałem w rozmowach z ludźmi ujeżdżającymi takie sprzęty. Potwierdziła swoją skuteczność zarówno w bliższych jak i dalszych podróżach – z kompletem kufrów jest to rasowe turystyczne enduro, którym po różnego typu drogach mogą komfortowo podróżować dwie osoby, jak i miejskim ruchu – bez kufrów jest to bardzo lekki i zwinny motocykl. To co jeszcze bardzo spodobało mi się w tym motocyklu, to „rzędowa V-ka”, która przy wszystkich zaletach silnika w układzie V (moment obrotowy dostępny już na niskich obrotach, sposób oddawania mocy, brzmienie) pozbawiona jest jego głównej wady, czyli mnożenia przez dwa podczas wielu czynności serwisowych. Jeśli już o tym mowa, to właśnie niemalże tylko do czynności eksploatacyjnych sprowadzała się obsługa tego motocykla przez całe jego dotychczasowe życie. To pierwsza maszyna, której w pełni ufam i która nigdy mnie nie zawiodła. Nawet niewielka nieszczelność uszczelki pod głowicą, która objawiła się pod pałacem w Jałcie (Krym) i dawała o sobie znać tylko po osiągnięciu najwyższych temperatur (np. jazda w korku) wypluwaniem pewnej ilości płynu przez przelew zbiorniczka wyrównawczego pozwoliła pojechać jeszcze spory kawałek w głąb Rosji (pod Elbrus) i bez większych problemów wrócić do domu. Warto zaznaczyć, że motocykl prawidłowo wytracał temperaturę  po załączeniu się wentylatora. Wymiana tej uszczelki to jedyna poważniejsza naprawa tego motocykla nie licząc jego odbudowy na nowej ramie po wypadku, ale to już zupełnie inna historia... Jest to też pierwszy motocykl, którego nigdy nie sprzedam. Po głowie chodzą oczywiście inne maszyny, np. coś na bardziej ekstremalne „bezasfaltowe” wyprawy, ale miejsce TDM'ki jest niezagrożone :-)

     W miarę wpadania mi do głowy pomysłów, co jeszcze można o niej napisać, będę uzupełniał ten dział. Póki co, zapraszam do galerii, gdzie można pooglądać sobie moją TDM'kę w kilku wcieleniach, w różnych ciekawych miejscach.

Powrót